czwartek, 10 kwietnia 2014

Przepraszam

Przepraszam Was za moją nieobecność. Na początku chce się usprawiedliwić. Jestem znowu chora i leżę w łóżku. Zrobię Wam szybki skrót tego co się u mnie działo przez ten ten czas :)

W piątek nic ciekawego się nie wydarzyło. Do południa szkoła, wieczorem Konrad przyjechał. Byliśmy w pizzerii. W sobotę sprzątanie. Pod wieczór pojechaliśmy do znajomych. Mają małego i wspaniałego Antka. Schrupałabym Go :) W niedziele po obiedzie Konrad po mnie przyjechał i cały dzień spędziliśmy u Niego. Tym bardziej, że mieliśmy cała chatę wolną. W poniedziałek z Konradem mieliśmy rocznicę. Minął Nam rok. Nie wiem kiedy to zleciało :) We wtorek w nocy bolał mnie strasznie żołądek. Chciałam nie iść do szkoły, ale pani  się mnie zaczęła czepiać ostatnio, że "niby" wiecznie choruje. Stwierdziłam, że wytrzymam jakoś i pojechałam do szkoły. Na pierwszej lekcji miałam matematykę, z moją panią. Nagle zrobiło mi się strasznie słabo i wyszłam z klasy na dwór. Koleżanka zaprowadziała mnie do pani higienistki. Pani jak mnie zobaczyła taką bladą od razu położyła mnie na kozetce i podnisła mi do nogi do góry. Zmierzyła mi cisnienie. Miałam za wysokie. Poleżałam troche i dała mi krople żołądkowe. Zmierzyła mi temparature. Miałam stan podgorączkowy. Zadzwoniłam do domu i ciocia po mnie przyjechała. Gdy wróciłam od razu poszłam do łóżka. Raz zwymiotowałam. To chyba przez te krople, ale przynajmniej przestał boleć mnie żoładek. Tylko, że było mi cały dzień strasznie słabo. W środę zostałam jeszcze w domu. Zaczęłam się już lepiej czuć. Wieczorem przyjechał Konrad. Dzisiaj chciałam iść do szkoły, ale rano gdy zadzwonił budzik w ogóle nie miałam siły. Chciałam, ale nie mogłam wstać. Babcia jak mnie zobaczyła w takim stanie to chciała dzisiaj jechać do lekarza. Tym bardziej, że mam ta anemię. Bała się troche. Od wtorku prawie nic jadłam, więc dzisiaj mnie zmusiła wręcz do zjedzenia czegoś. teraz czuję się już dużo lepiej. Nabrałam troche siły, więc od razu piszę. Dzisiaj jestem strasznie zła na siebie, bo przez, że sie źle czułam to byłam aż wściekłą na siebie i troche głupio się zachowałam w stosunku do Konrada, ale chyba już jest ok. Chociaż ja tak nie twierdzę. Źle się z tym jeszcze czuję. Dzisiaj Jego siostra była znowu u lekarza. Powiedzieli Jej wprost, że już nigdy nie będzie zdrowa... Ryczałam jak małe dziecko.Konrad jest załamany, a o Jego mamie szkoda gadać. Chciałabym jakoś pomóc, ale chyba nie mogę. Będzie przyjmować znowu chemię. Dzisiaj miała podaną w kroplówcę.  Nie wiem co mam z tym zrobić... Na samą myśl o tym, że może tego nie nie przeżyć, robi się słabo i łezka kręci mi się o oku. Nie chce o tym nawet mysleć...

1 komentarz:

  1. Ojej, we wtorek nie powinnaś iść do szkoły mimo wszystko! No i współczuję sytuacji w rodzinie Twojego lubego. Najlepsze, co możesz zrobić, to pokazać, że jesteś przy nim w najcięższych chwilach i że go nie opuścisz. Poza tym - nawet w wypadku tego typu chorób należy walczyć, prawda? Co prawda, nie jest to przeziębienie czy coś, że wystarczy zostać w domu, no ale jednak...
    Trzeba być dobrej myśli.
    No i Ty także zdrowiej!

    hwajay.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń